nagłowek

nagłowek

sobota, 25 maja 2013

Dziękuję, że jesteś...


Nigdy nie zdołam wyrazić tego co czuję, kim dla mnie jest. Słowami tego oddać naprawdę nie sposób. Lecz niech to będzie maleńka kropla, spośród miliona w ogromnym morzu mej miłości i wdzięczności dla Niej.

Dała to co najcenniejsze, by wszystko rozpocząć się mogło, podarowała życie. 
Poświęcała dnie i noce, nie narzekała, była zawsze blisko. Cierpliwie uczyła krok za krokiem stawiać, słowa pierwsze z mozołem wypowiadać. Tuliła by ulżyć we łzach, innym razem by miłość wyrazić. Jej ramiona ukojeniem w bólu, strachu, smutkach... 
I choć skromna bardzo, zawsze w cieniu i z boku zdaje się schowana, diamentem jest prawdziwym. Dobrocią i miłością na wskroś przepełniona.
Wciąż uczy. Wychowuje. Wspiera. Rozumie. Jej porady bezcenne.
Zawsze życzliwa i chętna do pomocy, niezależnie od sytuacji nie zostawi drugiej osoby w potrzebie, wsparciem, dobrym słowem, skłonna każdego obdarzyć. 
Pracowita, chyba bardziej niż mrówka, oddaje się bez reszty każdemu zajęciu. 
Nie wiem skąd czerpie siłę, ale podziwiam to oddanie pracy do upadłego.
Żadnego kwiatka nie pozostawi bez kropli wody. I choćby miała ich miliony, całe dywany wprost, każdy jeden ma wielkie znaczenie. A i namalować, i oddać ich piękno cudnie potrafi. Talentów ma niemało.
Podniebienia nasze rozpieszcza najlepszymi frykasami, na samą myśl głód doskwierać zaczyna...
Ciepła i wrażliwa. Zamyślona czasem, aby zaraz potem pół nocy przegadać, wysłuchać, towarzystwa dotrzymać.
Kocha bezwarunkowo, do końca, na zawsze. 
Mówi to, co myśli, milczy kiedy trzeba. 
Przebaczy i zrozumie błędy i potknięcia. Podniesie na duchu i doda otuchy. Nadzieją nakarmi.
Babcią jest niezastąpioną. Żoną przykładną. Mamą oddaną, najlepszą. Człowiekiem wspaniałym. 
Najukochańsza. 
Jedyna. 
Moja Mama. 
Dziękuję Ci, że jesteś...
Ania


Z okazji Waszego Święta ( 26 maja) Drogie Mamy, z całego serca życzę Wam samych pięknych chwil, pełnych miłości i ciepła, radości, optymizmu oraz zadowolenia ze swych pociech.  
Całuję Was wszystkie i każdą z osobna. 
Pozdrawiam serdecznie.



Henryk Rusicki

"Bogini"

Ziemska bogini
po której została
nieskończona 
wielkość serca
Kobieta
z koszem
wypełnionym jabłkami dobroci
chowająca w kieszeni fartucha
ostatnie okruchy miłości
zgarbiona ciężarem
podartego worka przeżyć
rozdająca drobiny uśmiechu
jak małe kostki cukru
zapisaną prozą
księga ludzkiego życia
z wyoraną na czole
bruzdą minionego czasu.
Nasza Mama.



niedziela, 19 maja 2013

Marzenia jak ze snu...


Henryk Rusicki

"Sen"

Spływa z niebios
delikatny jak mgła
przedziera się
przez puszyste zaspy pierzyn
niewidzialnym palcem
rozchyla
kartki ludzkiej wyobraźni
i czyta
niewiarygodne baśnie
tajemnicze legendy
wstrząsające horrory
albo śmieszne komedie
kiedy znika za oknem
wystraszony szczekaniem
bezpańskiego psa
nie zostawia po sobie 
żadnych śladów

A Wy miewacie sny? Wierzycie w nie, sprawdzają Wam się, weryfikujecie ich znaczenie?
Mnie zdarza się nie pamiętać o czym śniłam, ale to bardzo rzadki stan. Zazwyczaj budzę się z już pewnym nastawieniem, otwieram oczy zadowolona lub wręcz przeciwnie. Niekiedy dręczą mnie koszmary, serce wali wtedy jak młot, oddech przyspieszony, powietrza brak. Przebudzenie jest wówczas w pewnym sensie wybawieniem, urywa się ów straszny ciąg zdarzeń. Ale złe myśli wciąż tkwią gdzieś w podświadomości. Zostają okropne wrażenia i obawa przed tym co może się stać lub stać się mogło. Pojawiają się też pytania z jakiej przyczyny sen taki właśnie się przyśnił. Chcesz o tym wszystkim zapomnieć,  wymazać, wmówić sobie - to nie ma sensu... Czasem ciężko. 
Innym razem z kolei obudzić się żal. Widzę piękne miejsca, cudownych ludzi, niesamowite sytuacje. Niekiedy stoję z boku albo jestem uczestnikiem tych pięknych zdarzeń. Wydaje się wtedy, że rozpływam się wręcz w rzeczywistości i marzę, aby kiedyś doświadczyć tego naprawdę. 
Pewnie, gdyby zapisywać choćby fragmentarycznie jakąś część z tych naszych imaginacji  powstałby niezły już tom u wielu z nas. I pewnie, gdyby prorokować przyszłe fakty, też nie raz można by było coś przewidzieć. Ale czy warto? Przecież to tylko wybujałe fantazje - czasem złe, czasem dobre, lepiej wyrzucić z pamięci koszmary a senne marzenia realizować po prostu... spełniajmy marzenia, nawet te nieuchwytne, życzę tego Wam i sobie również.
Ania


 


niedziela, 12 maja 2013

Trudno z Nią żyć...



Henryk Rusicki

"Moje żywioły"

Ocean nadziei
rozlany
po najskrytszych 
zakamarkach duszy
zatopił
potwora strachu

podnosi on jednak
szczątki trzeciej głowy
by skosztować lęku
i powstać od nowa

nie mogę stracić wiary
w zwycięstwo oceanu
nad moja słabością


Nie lubię o Niej mówić... nie jest łatwo, to takie moje, głęboko skrywane. Tak naprawdę to mój odwieczny wróg.  Zawsze jest przy mnie, niczym cień.  Żyjemy  w symbiozie odkąd pamiętam... Zasypia mi na ramieniu i wstaje ze mną o świcie, ściska za gardło i ręce wprawia w drżenie... Paraliżuje w chwili, gdy chce zrobić krok w przód, jeden krok dalej. Zalewa purpurą, gdy jest zaskoczona, żołądek okłada i rozum odbiera, jakby ze złością, jakby z pretensjami... Nie znosi pochwał, "szarość" to Jej domena. Miłe słowa szepcze tylko wtedy, kiedy jestem w ukryciu, uwielbia ten stan - nasze spotkania sam na sam... 
Od dziecka kłody mi rzuca pod nogi. Każdą decyzje analizuje po stokroć i niszczy najmniejszy przejaw spontaniczności. Każe stać z boku albo dwa kroki za... 
I choćbym użyła całej swej siły, wszelkich sposobów, aby Ją pokonać i choćbym nie wiem jak się starała, Ona nigdy nie nie zostawi... Znalazła we mnie sprzymierzeńca. Wie, że tutaj nic jej nie grozi. Moja przebiegła towarzyszka. Przyznaje, że wybrała dobre miejsce, by dożyć starości, bo chyba nie mam dość siły żeby z Nią walczyć. Zazdroszczę wszystkim, którzy nie mieli okazji się na Nią natknąć i tym, którzy stawili Jej czoła i pożegnali na wieki...
Mnie nieustannie odbiera wiarę w siebie i potęguje strach, strach przed innymi, przed tym co nowe, nieznane, a pewnie takie piękne... Nie jest łatwo z Nią żyć. O kim mowa? Na imię Jej - Nieśmiałość...
Ania


 Henryk Rusicki


"Kod genetyczny"

Łaskawy  los
wyposażył mnie

w przeterminowany

kod genetyczny.

Nadliczbowe godziny strachu,

nieśmiałość

w największym rozmiarze

i bezradność

z objawami  zakaźnej choroby.

Czuję

że szept jest zbyt głośny

myśli za głębokie

a gdy idę do przodu

powinienem stać z tyłu,

wtedy świat  przejdzie obok

unikając katastrofy.







środa, 8 maja 2013

Jeszcze nie raz...


Wreszcie się udało... udało się "znaleźć" całą połowę dnia tylko dla nas. Wydawać by się mogło, że to nic szczególnego, ale dla mnie to absolutnie bezcenny czas...  
Pogoda była cudowna. Wreszcie na czystym, błękitnym niebie pojawiło się wręcz gorące słońce, którego promienie delikatnie opalały nasze, pobladłe podczas zimy, dziś nieustannie roześmiane i rumiane, twarze. Ptaki i owady rozszalały się na dobre. Drzewa i kwiaty wystrzeliły pąkami i wszędzie po prostu "pachniał miesiąc maj"... Nigdzie nie musieliśmy się spieszyć, niczym zaprzątać myśli, całe popołudnie spędziliśmy spacerując wśród zieleni, trzymając się mocno za ręce. Wiewiórki skakały po drzewach niczym nie wzruszone, przejedzone kaczki pływały po stawie, nie zwracając już nawet uwagi na wrzucane resztki chleba, ludzie uśmiechali się do siebie na wzajem, jakby każdy wygrał na loterii. 
Beztroskie rozmowy, szczery śmiech, poważne i całkiem błahe pytania, na których analizę znalazł się wreszcie czas. I ta niesamowita radość w oczach Julii, niczym nie zakłócony, szczery uśmiech i energia, którą potrafi zarazić każdego... dla mnie - bajka. 
W duszy powtarzałam sobie chwilo trwaj wiecznie, nie pozwól aby ten sen się kiedyś skończył... Było pięknie. 
W takich momentach chciałoby się biegać boso po zielonej łące i krzyczeć jak bardzo jestem szczęśliwa... Mam wszystko czego mi trzeba. Wierzę, że będę jeszcze biegać po mokrej trawie z anielskim uśmiechem na twarzy, jeszcze nie raz...
Ania


Henryk Rusicki
 
"Marzenia"

Otwieram delikatnie
okiennice oczu
palcem odwagi
rozchylam pajęczą sieć
doświadczeń
Spoglądam przez wizjer
swoich myśli
w korytarz wyobraźni
by dostrzec
promyk
cudownej radości.
Pragnę jej dotknąć
rzeczywistością dłoni
ogrzać ciepłem miłości
rozpalić płomieniem serca
aby stał się
większy, piękniejszy.







niedziela, 5 maja 2013

Majowy spacer... ciąg dalszy


Henryk Rusicki

"Matka natura"

To ona
pędzlem niepojętej wyobraźni
karmi barwy tego swiata

delikatną matczyna dłonią
pieści pierwsze zwiastuny liści

zbawczym ciepłem
własnego ciała
ogrzewa każde rodzące się życie.

To ona
uśmiechem serdecznym
wita wstydliwe promyki słońca

złowrogie skutki suszy
opłakuje rzęsistymi łzami deszczu

cała w skowronkach
piastuje radość
hodowanych przez siebie kwiatów.

To ona
Matka natura
staruszka z gołębim sercem
ukrytym 
w maleńkich dziecięcych dłoniach.


sobota, 4 maja 2013

Wiosenna odsłona...





Henryk Rusicki

"Wiosenna odsłona"

Na turkusowym ekranie
bezkresnych mokradeł
 trójwymiarowy film
odbiera mowę widzom

jedwabne trawy
muśnięte uśmiechem wiatru
kłaniają się w pas
wiosennym bohaterom

puszyste stroje godowe
z nieskazitelnie białych piór
namaszczone brylantyną
błyszczą w złotych promieniach

lśniąca czerń aplikacji
podparta czerwienią
zgrabnych nóg
prześciga wyobraźnię,

pełni królewskiej godnosci
okrytej magią wdzięku
romansują kochankowie
z bocianiego gniazda.





Póki co, w codziennej gonitwie, udało nam się znaleźć jedynie chwilę, ale nie mogliśmy zmarnować tej "niepowtarzalnej" szansy i wybraliśmy się na krótki majowy spacer. Mamy nadzieję, że już wkrótce zdołamy nadrobić zaległości i tych wypraw będzie o wiele więcej... Życzymy sobie i Wam dużo słońca i czasu, czasu na cieszenie się sobą, życiem... Nareszcie wiosna... 
 Ania