Nie mamy wielkiej posiadłości, chaty na wzgórzu z widokiem na morze, ani też pieknej willi z basenem.
Nie mamy wozów luksusowych, tych, co to się każdy obejrzy na ulicy, z zazdrością.
Nie mamy kart złotych, kont wielu, milionów na czarną godzinę, w skarpecie.
Nie mamy sztaby złota, sejfu za drogim obrazem skrytego, czy choćby kolii z cennym diamentem. No, nie mamy.
Nie mamy też, każdego roku, wczasów pod palmą, ani weekendów w leśnej głuszy, w zanadrzu.
Nie mamy także monopolu na szczęście, zdrowia wiecznego i wielu innych rzeczy. Niestety.
Jest jednak coś, co nam sie udało i od lat 10-ciu /dokładnie dziś/ czyni z nas bogaczy.
Nieprzypadkowo w piękny, słoneczny dzień czerwcowy, założyliśmy dom, Rodzinę własną.
I od tej chwili nie ma już Ciebie, nie ma też mnie, lecz połączone, jedno My, niezmiennie.
W radościach, smutkach, upadkach, wzlotach, w dzień pełen wrażeń i ten całkiem zły.
I choć bez liku jest różnic między nami, a może właśnie dzięki temu, idziemy wciąż tą sama drogą, patrząc w kierunku zawsze tym samym.
Razem, na dobre i na złe, razem dla siebie, dla Nich wciąż razem.
Dzieci, nasz skarb, dar największy, dzieło, co częścią mnie i Ciebie, przecież.
Powiedz, czy czegoś więcej nam trzeba?
Naprawdę wiele nam się udało...